sobota, 7 lutego 2015

My december


Rok 2014

Pierwsze westchnienie miłości, to ostatnie westchnienie rozumu.

Kornel Makuszyński


- I oto nasze studio! – Wyszczerzył zęby i popchnął dębowe drzwi, które cicho jęknęły.
Pomieszczenie było dosyć ciasne, miało kształt prostokąta. Ściana naprzeciwko drzwi została obłożona ciemną tapetą w białe romby. Zostały o nią oparte wszelkie gitary i basy. Na środku została zrobiona niby wysepka, gdzie piętrzyły się różnego rodzaju sprzęty, w tym sentyzatory. Dało się tam także dostrzec kilka kubków, każde innego koloru, z niedopitymi napojami.
- Każdy z nas ma inny kolor kubka – wyjaśnił Mike, widząc rozbawione spojrzenie Laury. – Mój jest granatowy, Chestera czerwony, przecież to jego ulubiony kolor – dorzucił z przekąsem – zielony jest Roba, żółty Joe’go, pomarańczowy Dave’a, a biały Brada.
Mężczyzna zebrał je pospiesznie i popędził do małej luki, obok perkusji, gdzie jak domniemywała Laura, znajdowała się kuchnia.
Kobieta usiadła na obrotowym krześle i okręcając rozejrzała się z ciekawością. Widziała kolejno: dwa komputery, czerwoną kanapę i wielllką konsole z najróżniejszymi przyciskami, gałkami i guzikami.
Pomieszczenie zrobiło na niej wielkie wrażenie. Kiedyś mogła tylko pomarzyć, aby się tu znaleźć. Dzisiaj siedziała sobie na krześle Shinody, wpatrując się z zaciekawieniem przed siebie, poprzez szklaną szybę, za którą znajdowały się mikrofony.
Mike wychylił głowę zza drzwi.
- Jesteś głodna? Mogę coś przygotować.
-Ooo nie…Ty to do garnków w ogóle się nie dotykaj. Pamiętasz, jak ostatnio gotowałeś u mnie wodę na herbatę? – Zapytała. Mike uśmiechną się – Śmiej się, śmiej. Sfajczyłeś mi czajnik, tak, że zapalił się i on i ścierki wiszące obok na wieszaku.
          - Ale ogień ugasiłem sam! – Bronił się.
        - Lejąc wodę na patelnie pełną oleju i polewając nią płomienie, co jeszcze bardziej je wznieciło!
          - Oj, nawet najlepsi mają czasami gorsze dni.
          - Czasami? Nie wspomnę już o..
          - Cicho, cicho! – Przerwał jej z uśmiechem.
        Otworzył usta, aby coś jeszcze dodać, jednakże do ich uszu dobiegła spokojna melodia. Mężczyzna z ociąganiem wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Przepraszam, muszę odebrać… - mruknął. Przyłożył telefon do ucha, wchodząc ze studia.
Laura jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu. Dopiero za drugim razem dostrzegła czarne pianino stojące pod oknem. Podeszła do niego. Wzrokiem omiotła kartki z nutami stojące na stojaku. Tak bardzo była ciekawa, jakie melodie są tam zapisane, lecz powstrzymała się. Przejechała palcem po obudowie pianina, jakby z namaszczeniem. Potem po klawiszach.
Gdy była mała rodzice zapisali ją na zajęcia gry na pianinie. Bardzo tego nie lubiła. Dopiero odnalazła w tym radość, gdy wpadła na pomysł, aby z mocnych, rockowych piosenek Linkin Park tworzyć spokojne melodie. Kiedyś potrafiła zagrać wszystkie ich piosenki. Teraz nie pamiętała niczego. Jakaż to pamięć ludzka jest ulotna?
Położyła na klawiaturę swoje ręce, rozglądając się, czy Mike przypadkiem nie wchodzi do studia. Do jej uszu dochodziły strzępki rozmowy telefonicznej, co oznaczało, że może spróbować coś zagrać.
Przecież to nie możliwe, żeby nie pamiętała ani jednej piosenki… Zmusiła swój mózg do pracowania na najwyższych obrotach. Spojrzała na klawisze i nagle ją olśniło. My December! To jest to! Najbardziej lubiła grać właśnie tą piosenkę!
Zaczęła grać, na początku trochę koślawo, myląc poszczególne klawisze. Po chwili zaczynało wychodzić jej to sprawniej. Uśmiechnęła się triumfalnie i odgarnęła denerwujący kosmyk włosów za ucho. Dla kogoś, kto stał oparty o framugę i od dłuższego czasu ją obserwował, wyglądało to nader uroczo…
A potem zaczęła nucić pod nosem, lekko fałszując. Jej palce poruszały się z lepszą sprawnością. Usłyszała głos Mike’a, który zaczął śpiewać razem z nią, ale wzięła to za wytwór swojej wyobraźni.


This is my December
This is my time of the year
This is my December
This is all so clear
This is my December
This is my snow covered home
This is my December
This is me alone

(And I) just wish that I didn't feel
Like there was something I missed
(And I) take back all the things I said
To make you feel like that
(And I) just wish that I didn't feel
Like there was something I missed
(And I) take back all the things that I said to you

And I give it all away
Just to have somewhere to go to
Give it all away
To have someone to come home to

 
           Nagle przerwała, ponieważ musiała znaleźć inny dźwięk. Jednak jej towarzysz śpiewał jeszcze chwilę potem, gdy muzyka ucichła.
           Przestraszona Laura podniosła do góry głowę i szybko zabrała palce z instrumentu.
           - Przepraszam! – Krzyknęła – Wiem, że nie powinnam tego ruszać…
           - Nic się przecież nie stało. – Zaśmiał się serdecznie.
           - Długo tam stałeś? – Zapytała zmieszana
        - Wystarczająco długo, aby dojść do wniosku, że to było świetne. – Na jej twarzy wykwitł uśmiech – dlaczego przestałaś grać?
           - Nie pamiętałam, co leci dalej.
- Zaraz Ci pokażę
Mężczyzna jednym susem pokonał dzielącą ich odległość. Stanął za jej plecami, zmuszony w pewien sposób przytulić się do niej, ponieważ odstęp pomiędzy instrumentem a ścianą był bardzo mały. Ale ani jemu ani jej zbytnio to nie przeszkadzało. Mike był wyższy od Laury, lecz aby dobrze widzieć klawiaturę musiał odgarnąć jej włosy z ramienia i położyć tam swoją brodę.
Laura zesztywniała, a jej serce zaczęło bić szybciej.
Mike, dlaczego to robisz?!
Czy ty już naprawdę chcesz żebym do końca zwariowała?!
Sytuacji w ogóle nie poprawiał fakt, że jego ręce leżały na klawiaturze po obydwu stronach jej bioder.
- Zobacz – szepnął, naciskając klawisz – teraz powinnaś zagrać to, potem podbić ten dźwięk o jeden wyżej. Powtórzyć to kilka razy i powrócić do poprzedniej tonacji, z początku piosenki. O tak: - zagrał.
Z tego, co powiedział mężczyzna, zapamiętała tylko poszczególne zdania. Bardziej interesujący był jego głęboki głos, tak blisko jej ucha i ciepły oddech.
- Teraz ty. – Zadrżała, gdy nieświadomie dotknął ustami jej płatka.
Położyła dłonie na klawiaturze i zaczęła grać, myląc się co chwilę. Przecież w zagraniu tej melodii nie było niczego trudnego! To obecność Shinody tak na nią działała.
          - Coś mi nie wychodzi… – mruknęła.
         - Wiesz, zauważyłem! – Powiedział z uśmiechem. Złapał jej ręce i ułożył na klawiszach.
        – To leci tak: - Naciskał jej dłonie i przemieszczał. Przypominało to moment, gdy matka
uczy swoje dziecko trzymać właściwie długopis.
       Laura w ogóle nie potrafiła zajarzyć, co grał mężczyzna. Do jej nozdrzy docierał ten wspaniały zapach, który tak lubiła, jego skóra przyjemnie paliła.


Z klawiatury przeniosła wzrok na skupionego Michaela. Bezmyślnie odwróciła się, stanęła na palcach i przyłożyła swoje czoło do jego. On puścił jej ręce, muzyka przestała grać. Spojrzał w jej oczy. Laura uśmiechnęła się delikatnie.
       Miała wielką ochotę przycisnąć go do ściany i pocałować. Tak po prostu. Zamiast tego przymknęła powieki, gdy cmoknął ją w czoło, lekko kując zarostem. On także uśmiechnął się błogo i przygarnął ją do siebie. Kobieta przycisnęła policzek do jego piersi i złapała go za ręce. Spletli swoje palce, a mężczyzna położył swoją brodę na jej głowie. Jak dla niego mogliby trwać tak całe wieki.
      - Mike, kurwa. Ile razy mam ci powtarzać, żebyś zamykał drzwi wejściowe?! – Usłyszeli znajomy głos, który przywołał ich na ziemię – Jak nawieje tego kurzu z ulicy, to nie ma czym oddychać! Rob się wścieknie, zobaczysz! – Do pomieszczenia wpadł lekko podminowany Chester.
           Popatrzył chwilę na parę i uśmiechnął się półgębkiem.
- Wyjdź stąd! – Powiedział bezgłośnie Shinoda – Spieprzaj!
           Jednak Laura zdążyła odsunąć się od mężczyzny.
           - Cześć Chester – powiedziała wesoło.
- Cześć Lauro – odpowiedział także wesoło, ale gdy Mike zgromił go wzrokiem, jakby przygasł. – Już wam nie przeszkadzam…- uśmiechnął się porozumiewawczo.
Laura zaśmiała się.
- Nie ma w czym. Ja już idę. Mikey, odprowadzisz mnie?
- Tak… - bąknął.
Przeszli przez całe studio.
- Mikey, odprowadzisz mnie? – Szepnął Chester, nabijając się z mężczyzny, gdy ten przeszedł obok.
- Ale ty głupi jesteś. Stary, a nadal tępy – odparł.
Bennington za to wpadł w jakąś dziwną głupawkę i zaczął się chichrać.
Mike podniósł do góry brew, ignorując przyjaciela i podążył za Laurą.
- Chciałabyś jeszcze poćwiczyć grę? – Zapytał Shinoda, gdy wyszli z pomieszczenia – znaczy… - zaplątał się. Sięgnął dłonią za kark zmieszany. – Jeżeli oczywiście chcesz…
- Jasne, że chcę. – Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. – Mam jutro mniej lekcji.
Nagle przed oczami kobiety mignął autobus.
- Muszę lecieć! – Powiedziała i puściła się pędem.
- To widzimy się jutro?! – Krzyknął za nią.
- Tak!!
Nie potrafił oderwać od niej wzroku, gdy biegła do autobusu. Przed wejściem do pojazdu pomachała do niego radośnie i wskoczyła do środka.
- Tylko się nie zakochaj – usłyszał za plecami męski głos, a potem poczuł jak ktoś klepie go w pośladek. Odwrócił się momentalnie.




- Bennington! Ty mały zboczeńcu! – Zagrzmiał widząc uśmiechniętą twarz wokalisty. – Wiem, że mam sexy tyłek, ale bez przesady! Mógłbyś się czasami hamować…
Chester zaśmiał się jedynie. On już wiedział, że jego przyjaciel wpadł po uszy. To się nazywa miłość, prawda?




Witam po tej długiej przerwie. 

Ten One-Shot w sumie nic nowego nie wnosi, ale musiałam go opublikować.
Wybaczycie?

Mam jedną prośbę:
Podoba Ci się? - skomentuj.
Nie podoba? - tym bardziej skomentuj!

Jestem otwarta na krytykę, bo sądzę, że to bardzo ważne...

Przepraszam za nieestetyczne przerwy w niektórych miejscach, ale blogger chyba mnie nie lubi i nie chciał ze mną współpracować...

Z racji, że jutro urodziny świętuje nasz wspaniały basista, Dave Farrell, a już jedenastego, Mike, wstawiam wspaniałe zdjęcie obu panów. :D




Pozdrawiam i do następnego!

9 komentarzy:

  1. "i powrócić do poprzedniej tonacji"...
    Przecież w piosenkach jest jedna tonacja. O.o
    Przepraszam, że się wymądrzam, ale granie na pianinie dwanaście lat doprowadza do tego, że mózg zamienia się w... Pianino. :|
    Nic nowego nie wnosi, ale musiałaś opublikować. No i znakomicie, bo byłam tak "głodna nowych rozdziałów", że o mało nie wpadłam w euforię jak zobaczyłam, że to tu wstawiłaś! Poza tym, uwielbiam jak piszesz, więc jestem Ci bardzo wdzięczna.
    Nigdy nie widziałam tego gifa z Mikiem i Chesterem, dzięki. xD
    Miałam napisać jeszcze coś ale tak jak z Tobą blogger, tak ze mną mózg chwilowo nie chce współpracować.
    Więc życzę weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj
    Przeczytalal!
    Rozdzial świetny.
    Wyraźnie wyczuwa się mięte między Laura a Mike'm. Akcja z pianinem fajba. Dlaczego Chestedr im przeszkodzil? Tak fajnie się zapowiadalo.
    Fajnie źe napisalaś o urodzinach Dave'a i Mike'a bo bym o tym zapomniala.
    Pozdrawiam i zycze weny

    KiaraLP

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak....czytam tego bloga od pierwszego posta i do razu mnie urzekł. Jest w nim coś takiego i nie wiem jak to nazwać :3 No rozdział super. Tak sobie myślę, że musze jeszcze raz przeczytać xD Weny i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. jest to cudowne. To bo inaczej określić tego nie mogę. Wszystko ,od muzyki, wyglądu a przede wszystkim słów układających się w coś niezwykłego, jest na na prawdę świetne. Przeczytałam co prawda dopiero 2 rozdział, ale na pewno będę tu częstym gościem:)
    http://milosctobzdura.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny cudowny rozdział. A ten gif dopełnia całość, haha. Fajnie by było, gdybyś przybliżyła trochę relacje między Laurą i Chesterem. A gdyby tak obgadywali Shinodę? *zaciera rączki* Nic więcej nie mogę dodać, czekam na więcej i weny życzę! / marcepan

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakim sposobem ty masz tak malo wyswietlen? Jestem zdziwiona ze jest taka mala liczba, naprawde.
    Co ja moge napisac? Podoba mi sie, no. I jak marcepan napisal, moze by Laura i Chester sie zblizyli jako przyjaciele? Rozwaz to jeszcze.
    Pozdrawiam i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam końcówkę! :D
    Uwielbiam w jaki sposób to wszystko opisujesz, aw. Naucz mnie, błagam. Bo ja chyba nie umiem.
    Cóż, przepraszam, ze nie dałam komentarza pod poprzednim postem, ale momentalnie nie mam juz głowy do niczego. Nie wiem co czytałam, co nie, co komentowałam, co nie. Po prostu... gdybym dawno się tu u ciebie nie odzywała, męcz mnie i ciągle przypominaj o rozdziale.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. długo na niego czekałam :) ♥
    http://odrobina-ciepla.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, że nie komentowałam wcześniejszych prac.
    Emily, muszę powiedzieć, że masz dar. TAK. Ty masz dar pisania. Powinnaś zastanowić się nad wydaniem książki, a obiecuję, że pierwsza stanę po autograf:D
    Piszesz tak bardzo realnie. Wszystko, o czym wspominasz, może przydarzyć się każdemu z nas. Lubię ten realizm. Chociaż moim zamiłowaniem jest fantastyka, to tutaj odnajduję takie inne spostrzeżenie na wiele ludzkich spraw. Jestem pod wrażeniem, że umiesz oddać tyle emocji, tyle rzeczywistości i przełożyć je na bohaterów. A uwierz, że to zdarza się rzadko. U ciebie bohaterowie są bardzo prawdziwi, czasami wyczuć można nutkę sztuczności, ale tylko nutkę.
    Już po raz drugi, chylę czoła.
    Pozdrawiam.
    Oby takich autorek było więcej!
    Lilith.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny. Za wszystkie bardzo szczerze dziękuję.