Rok
2014
Pierwsze westchnienie miłości, to
ostatnie westchnienie rozumu.
Kornel Makuszyński
- I oto nasze studio! – Wyszczerzył
zęby i popchnął dębowe drzwi, które cicho jęknęły.
Pomieszczenie było dosyć ciasne,
miało kształt prostokąta. Ściana naprzeciwko drzwi została
obłożona ciemną tapetą w białe romby. Zostały o nią oparte
wszelkie gitary i basy. Na środku została zrobiona niby wysepka,
gdzie piętrzyły się różnego rodzaju sprzęty, w tym sentyzatory.
Dało się tam także dostrzec kilka kubków, każde innego koloru, z
niedopitymi napojami.
- Każdy z nas ma inny kolor kubka –
wyjaśnił Mike, widząc rozbawione spojrzenie Laury. – Mój jest
granatowy, Chestera czerwony, przecież to jego ulubiony kolor –
dorzucił z przekąsem – zielony jest Roba, żółty Joe’go,
pomarańczowy Dave’a, a biały Brada.
Mężczyzna zebrał je pospiesznie i
popędził do małej luki, obok perkusji, gdzie jak domniemywała
Laura, znajdowała się kuchnia.
Kobieta usiadła na obrotowym krześle
i okręcając rozejrzała się z ciekawością. Widziała kolejno:
dwa komputery, czerwoną kanapę i wielllką konsole z
najróżniejszymi przyciskami, gałkami i guzikami.
Pomieszczenie zrobiło na niej wielkie
wrażenie. Kiedyś mogła tylko pomarzyć, aby się tu znaleźć.
Dzisiaj siedziała sobie na krześle Shinody, wpatrując się z
zaciekawieniem przed siebie, poprzez szklaną szybę, za którą
znajdowały się mikrofony.
Mike wychylił głowę zza drzwi.
- Jesteś głodna? Mogę coś
przygotować.
-Ooo nie…Ty to do garnków w
ogóle się nie dotykaj. Pamiętasz, jak ostatnio gotowałeś u mnie
wodę na herbatę? – Zapytała. Mike uśmiechną się – Śmiej
się, śmiej. Sfajczyłeś mi czajnik, tak, że zapalił się i on i
ścierki wiszące obok na wieszaku.
- Ale ogień ugasiłem sam! –
Bronił się.
- Lejąc wodę na patelnie pełną
oleju i polewając nią płomienie, co jeszcze bardziej je wznieciło!
- Oj, nawet najlepsi mają
czasami gorsze dni.
- Czasami? Nie wspomnę już o..
- Cicho, cicho! – Przerwał
jej z uśmiechem.
Otworzył usta, aby coś jeszcze
dodać, jednakże do ich uszu dobiegła spokojna melodia. Mężczyzna
z ociąganiem wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na
wyświetlacz.
- Przepraszam, muszę odebrać… -
mruknął. Przyłożył telefon do ucha, wchodząc ze studia.
Laura jeszcze raz rozejrzała się po
pomieszczeniu. Dopiero za drugim razem dostrzegła czarne pianino
stojące pod oknem. Podeszła do niego. Wzrokiem omiotła kartki z
nutami stojące na stojaku. Tak bardzo była ciekawa, jakie melodie
są tam zapisane, lecz powstrzymała się. Przejechała palcem po
obudowie pianina, jakby z namaszczeniem. Potem po klawiszach.
Gdy była mała rodzice zapisali ją
na zajęcia gry na pianinie. Bardzo tego nie lubiła. Dopiero
odnalazła w tym radość, gdy wpadła na pomysł, aby z mocnych,
rockowych piosenek Linkin Park tworzyć spokojne melodie. Kiedyś
potrafiła zagrać wszystkie ich piosenki. Teraz nie pamiętała
niczego. Jakaż to pamięć ludzka jest ulotna?
Położyła na klawiaturę swoje ręce,
rozglądając się, czy Mike przypadkiem nie wchodzi do studia. Do
jej uszu dochodziły strzępki rozmowy telefonicznej, co oznaczało,
że może spróbować coś zagrać.
Przecież to nie możliwe, żeby nie
pamiętała ani jednej piosenki… Zmusiła swój mózg do pracowania
na najwyższych obrotach. Spojrzała na klawisze i nagle ją olśniło.
My December!
To jest to! Najbardziej lubiła grać właśnie tą piosenkę!
Zaczęła grać, na początku trochę
koślawo, myląc poszczególne klawisze. Po chwili zaczynało
wychodzić jej to sprawniej. Uśmiechnęła się triumfalnie i
odgarnęła denerwujący kosmyk włosów za ucho. Dla kogoś, kto
stał oparty o framugę i od dłuższego czasu ją obserwował,
wyglądało to nader uroczo…
A potem zaczęła nucić pod nosem,
lekko fałszując. Jej palce poruszały się z lepszą sprawnością.
Usłyszała głos Mike’a, który zaczął śpiewać razem z nią,
ale wzięła to za wytwór swojej wyobraźni.
This is my December
This is my time of the year
This is my December
This is all so clear
This is my December
This is my snow covered home
This is my December
This is me alone
(And I) just wish that I didn't
feel
Like there was something I missed
(And I) take back all the things I
said
To make you feel like that
(And I) just wish that I didn't
feel
Like there was something I missed
(And I) take back all the things
that I said to you
And I give it all away
Just to have somewhere to go to
Give
it all away
To have someone to come home to
Nagle przerwała, ponieważ musiała
znaleźć inny dźwięk. Jednak jej towarzysz śpiewał jeszcze
chwilę potem, gdy muzyka ucichła.
Przestraszona Laura podniosła
do góry głowę i szybko zabrała palce z instrumentu.
- Przepraszam! – Krzyknęła –
Wiem, że nie powinnam tego ruszać…
- Nic się przecież nie stało.
– Zaśmiał się serdecznie.
- Długo tam stałeś? –
Zapytała zmieszana
- Wystarczająco długo, aby dojść
do wniosku, że to było świetne. – Na jej twarzy wykwitł uśmiech
– dlaczego przestałaś grać?
- Nie pamiętałam, co leci
dalej.
- Zaraz Ci pokażę
Mężczyzna jednym susem pokonał
dzielącą ich odległość. Stanął za jej plecami, zmuszony w
pewien sposób przytulić się do niej, ponieważ odstęp pomiędzy
instrumentem a ścianą był bardzo mały. Ale ani jemu ani jej
zbytnio to nie przeszkadzało. Mike był wyższy od Laury, lecz aby
dobrze widzieć klawiaturę musiał odgarnąć jej włosy z ramienia
i położyć tam swoją brodę.
Laura zesztywniała, a jej serce
zaczęło bić szybciej.
Mike, dlaczego to robisz?!
Czy ty już naprawdę chcesz żebym
do końca zwariowała?!
Sytuacji w ogóle nie poprawiał fakt,
że jego ręce leżały na klawiaturze po obydwu stronach jej bioder.
- Zobacz – szepnął, naciskając
klawisz – teraz powinnaś zagrać to, potem podbić ten dźwięk o
jeden wyżej. Powtórzyć to kilka razy i powrócić do poprzedniej
tonacji, z początku piosenki. O tak: - zagrał.
Z tego, co powiedział mężczyzna,
zapamiętała tylko poszczególne zdania. Bardziej interesujący był
jego głęboki głos, tak blisko jej ucha i ciepły oddech.
- Teraz ty. – Zadrżała, gdy
nieświadomie dotknął ustami jej płatka.
Położyła dłonie na klawiaturze i
zaczęła grać, myląc się co chwilę. Przecież w zagraniu tej
melodii nie było niczego trudnego! To obecność Shinody tak na nią
działała.
- Coś mi nie wychodzi… –
mruknęła.
- Wiesz, zauważyłem! –
Powiedział z uśmiechem. Złapał jej ręce i ułożył na
klawiszach.
– To leci tak: - Naciskał jej dłonie i przemieszczał.
Przypominało to moment, gdy matka
uczy swoje dziecko trzymać właściwie długopis.
uczy swoje dziecko trzymać właściwie długopis.
Laura
w ogóle nie potrafiła zajarzyć, co grał mężczyzna. Do jej
nozdrzy docierał ten wspaniały zapach, który tak lubiła, jego
skóra przyjemnie paliła.
Z klawiatury przeniosła wzrok na
skupionego Michaela. Bezmyślnie odwróciła się, stanęła na
palcach i przyłożyła swoje czoło do jego. On puścił jej ręce,
muzyka przestała grać. Spojrzał w jej oczy. Laura uśmiechnęła
się delikatnie.
Miała wielką ochotę przycisnąć
go do ściany i pocałować. Tak po prostu. Zamiast tego przymknęła
powieki, gdy cmoknął ją w czoło, lekko kując zarostem. On także
uśmiechnął się błogo i przygarnął ją do siebie. Kobieta
przycisnęła policzek do jego piersi i złapała go za ręce.
Spletli swoje palce, a mężczyzna położył swoją brodę na jej
głowie. Jak dla niego mogliby trwać tak całe wieki.
- Mike, kurwa. Ile razy mam ci
powtarzać, żebyś zamykał drzwi wejściowe?! – Usłyszeli
znajomy głos, który przywołał ich na ziemię – Jak nawieje tego
kurzu z ulicy, to nie ma czym oddychać! Rob się wścieknie,
zobaczysz! – Do pomieszczenia wpadł lekko podminowany Chester.
Popatrzył chwilę na parę i
uśmiechnął się półgębkiem.
- Wyjdź stąd! – Powiedział
bezgłośnie Shinoda – Spieprzaj!
Jednak
Laura zdążyła odsunąć się od mężczyzny.
-
Cześć Chester – powiedziała wesoło.
- Cześć Lauro – odpowiedział
także wesoło, ale gdy Mike zgromił go wzrokiem, jakby przygasł. –
Już wam nie przeszkadzam…- uśmiechnął się porozumiewawczo.
Laura zaśmiała się.
- Nie ma w czym. Ja już idę. Mikey,
odprowadzisz mnie?
- Tak… - bąknął.
Przeszli przez całe studio.
- Mikey, odprowadzisz mnie? –
Szepnął Chester, nabijając się z mężczyzny, gdy ten przeszedł
obok.
- Ale ty głupi jesteś. Stary, a
nadal tępy – odparł.
Bennington za to wpadł w jakąś
dziwną głupawkę i zaczął się chichrać.
Mike podniósł do góry brew,
ignorując przyjaciela i podążył za Laurą.
- Chciałabyś jeszcze poćwiczyć
grę? – Zapytał Shinoda, gdy wyszli z pomieszczenia – znaczy…
- zaplątał się. Sięgnął dłonią za kark zmieszany. – Jeżeli
oczywiście chcesz…
- Jasne, że chcę. – Uśmiechnęła
się i pocałowała go w policzek. – Mam jutro mniej lekcji.
Nagle przed oczami kobiety mignął
autobus.
- Muszę lecieć! – Powiedziała i
puściła się pędem.
- To widzimy się jutro?! – Krzyknął
za nią.
- Tak!!
Nie potrafił oderwać od niej wzroku,
gdy biegła do autobusu. Przed wejściem do pojazdu pomachała do
niego radośnie i wskoczyła do środka.
- Tylko się nie zakochaj – usłyszał
za plecami męski głos, a potem poczuł jak ktoś klepie go w
pośladek. Odwrócił się momentalnie.
- Bennington! Ty mały zboczeńcu! –
Zagrzmiał widząc uśmiechniętą twarz wokalisty. – Wiem, że mam
sexy tyłek, ale bez przesady! Mógłbyś się czasami hamować…
Chester zaśmiał się jedynie. On już
wiedział, że jego przyjaciel wpadł po uszy. To się nazywa miłość,
prawda?
Witam po tej długiej przerwie.
Ten One-Shot w sumie nic nowego nie wnosi, ale musiałam go opublikować.
Wybaczycie?
Mam jedną prośbę:
Podoba Ci się? - skomentuj.
Nie podoba? - tym bardziej skomentuj!
Jestem otwarta na krytykę, bo sądzę, że to bardzo ważne...
Z racji, że jutro urodziny świętuje nasz wspaniały basista, Dave Farrell, a już jedenastego, Mike, wstawiam wspaniałe zdjęcie obu panów. :D
Pozdrawiam i do następnego!
"i powrócić do poprzedniej tonacji"...
OdpowiedzUsuńPrzecież w piosenkach jest jedna tonacja. O.o
Przepraszam, że się wymądrzam, ale granie na pianinie dwanaście lat doprowadza do tego, że mózg zamienia się w... Pianino. :|
Nic nowego nie wnosi, ale musiałaś opublikować. No i znakomicie, bo byłam tak "głodna nowych rozdziałów", że o mało nie wpadłam w euforię jak zobaczyłam, że to tu wstawiłaś! Poza tym, uwielbiam jak piszesz, więc jestem Ci bardzo wdzięczna.
Nigdy nie widziałam tego gifa z Mikiem i Chesterem, dzięki. xD
Miałam napisać jeszcze coś ale tak jak z Tobą blogger, tak ze mną mózg chwilowo nie chce współpracować.
Więc życzę weny i pozdrawiam. :)
Witaj
OdpowiedzUsuńPrzeczytalal!
Rozdzial świetny.
Wyraźnie wyczuwa się mięte między Laura a Mike'm. Akcja z pianinem fajba. Dlaczego Chestedr im przeszkodzil? Tak fajnie się zapowiadalo.
Fajnie źe napisalaś o urodzinach Dave'a i Mike'a bo bym o tym zapomniala.
Pozdrawiam i zycze weny
KiaraLP
Więc tak....czytam tego bloga od pierwszego posta i do razu mnie urzekł. Jest w nim coś takiego i nie wiem jak to nazwać :3 No rozdział super. Tak sobie myślę, że musze jeszcze raz przeczytać xD Weny i pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńjest to cudowne. To bo inaczej określić tego nie mogę. Wszystko ,od muzyki, wyglądu a przede wszystkim słów układających się w coś niezwykłego, jest na na prawdę świetne. Przeczytałam co prawda dopiero 2 rozdział, ale na pewno będę tu częstym gościem:)
OdpowiedzUsuńhttp://milosctobzdura.blog.pl/
Kolejny cudowny rozdział. A ten gif dopełnia całość, haha. Fajnie by było, gdybyś przybliżyła trochę relacje między Laurą i Chesterem. A gdyby tak obgadywali Shinodę? *zaciera rączki* Nic więcej nie mogę dodać, czekam na więcej i weny życzę! / marcepan
OdpowiedzUsuńJakim sposobem ty masz tak malo wyswietlen? Jestem zdziwiona ze jest taka mala liczba, naprawde.
OdpowiedzUsuńCo ja moge napisac? Podoba mi sie, no. I jak marcepan napisal, moze by Laura i Chester sie zblizyli jako przyjaciele? Rozwaz to jeszcze.
Pozdrawiam i weny :D
Uwielbiam końcówkę! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam w jaki sposób to wszystko opisujesz, aw. Naucz mnie, błagam. Bo ja chyba nie umiem.
Cóż, przepraszam, ze nie dałam komentarza pod poprzednim postem, ale momentalnie nie mam juz głowy do niczego. Nie wiem co czytałam, co nie, co komentowałam, co nie. Po prostu... gdybym dawno się tu u ciebie nie odzywała, męcz mnie i ciągle przypominaj o rozdziale.
Weny!
długo na niego czekałam :) ♥
OdpowiedzUsuńhttp://odrobina-ciepla.blogspot.com/
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, że nie komentowałam wcześniejszych prac.
OdpowiedzUsuńEmily, muszę powiedzieć, że masz dar. TAK. Ty masz dar pisania. Powinnaś zastanowić się nad wydaniem książki, a obiecuję, że pierwsza stanę po autograf:D
Piszesz tak bardzo realnie. Wszystko, o czym wspominasz, może przydarzyć się każdemu z nas. Lubię ten realizm. Chociaż moim zamiłowaniem jest fantastyka, to tutaj odnajduję takie inne spostrzeżenie na wiele ludzkich spraw. Jestem pod wrażeniem, że umiesz oddać tyle emocji, tyle rzeczywistości i przełożyć je na bohaterów. A uwierz, że to zdarza się rzadko. U ciebie bohaterowie są bardzo prawdziwi, czasami wyczuć można nutkę sztuczności, ale tylko nutkę.
Już po raz drugi, chylę czoła.
Pozdrawiam.
Oby takich autorek było więcej!
Lilith.