Tak,
jak powiedziała Laura: To nie koniec. To dopiero początek.
Pragnę Was zaprosić
na serię One
- Shotów
poświęconych
Mike'owi
oraz Laurze i nie tylko. Gwoli wyjaśnienia:
na samej górze strony, od
raz, pod tytułem
umieściłam
daty - są
one adekwatne
do opowiadania,
przybliżają
nam czas w którym
dziej się akcja. Wydarzenia w nich opisane są uzupełnieniem, małym
fragmentem układanki.
Na pierwszy ogień pójdzie One - Shot jeszcze z marca. Praktycznie początki mojego pisania ;)
Na pierwszy ogień pójdzie One - Shot jeszcze z marca. Praktycznie początki mojego pisania ;)
To dla ludzi, którzy kochają, a nie
mogą i dla tych, którzy chcą być kochani.
Rok
2013
Zatańcz ze mną jeszcze raz
Chcę chłonąć każdy oddech twój
Co z nami będzie, za oknem świt.
Tak jak ja, nie kochał nikt.
E. Bartosiewicz
Ostatni
Od dłuższej chwili pląsali w takt,
do chyba już piątej tego wieczoru piosenki. Ona, z przyciśniętym
czołem do jego piersi, wdychała ten ciepły, uspokajający zapach. Za to on jedną ręką
obejmował ją w pasie, a w drugiej trzymał do połowy pełną
szklankę whisky.
Na chwile przystanęli, aby uśmiechnąć
się do siebie. Mężczyzna upił łyk trunku, dając jej także się
napić, po czym odstawił przedmiot na stolik, obok popielniczki z
niedopalonymi papierosami. Z reguły nie palili, ani nie pili, ale
dzisiejszego wieczoru zrobili wyjątek.
Za oknem, pierwsze latarnie zaczęły
gasnąć. Powoli nastawał nowy świt, oświetlając każdy brud i
kłamstwo. Ale teraz, nic ich to nie obchodziło. Kobieta czuła się
tu bezpieczna, chociaż na chwilę mogła o tym wszystkim zapomnieć.
O tym upokorzeniu i nieustannej zdradzie. Nie dało się ukryć, że
Mike Shinoda był jej obrońcą i pewnego rodzaju schronieniem.
- Skoczę do toalety i zaraz wracam –
powiedział on i wyszedł.
Pokiwała głową i usiadła na
kanapie. Wzrokiem omiotła salon w pewnym Kalifornijskim
apartamencie. Nagle uderzyła ją fala gorąca. Rozpięła kolejny,
trzeci guzik w swojej koszuli. Gdyby alkohol nie szumiał w jej
głowie, uznałaby, że wygląda to zbyt pruderyjnie. Teraz natomiast
cieszyła się, że jest jej chłodniej. Było tu zdecydowanie za
duszno. Palcami przeczesała swoje brązowe włosy i doszła do
wniosku, że i tak po całej przetańczonej i przegadanej nocy nie
wrócą do poprzedniego stanu.
Usłyszała odgłos spłuczki. W tym
samym czasie poprzednią piosenkę zastąpiła inna, z wyraźnym
metrum 3/4 i tempem umiarkowanym. Mężczyzna, słysząc rytm wszedł
do pokoju, a dziwny błysk rozświetlił jego brązowe oczy.
- Nauczę Cię tańczyć Walca
Angielskiego – oznajmił.
Oparła się plecami o kanapę.
- Chyba żartujesz – parsknęła
- Nie, ja serio mówię.
- Mikey, błagam Cię, sam widziałeś,
że mam dwie lewe nogi…
- Do tej pory szło Ci świetnie.
- Bo były to same przytulańce?
Popatrzył na nią spod oka.
- Mogę prosić do tańca? –
Zapytał, kłaniając się.
Parsknęła, Zrobił to tak śmiesznie.
Na dokładkę uśmiechnął się szelmowsko…
Mimo, że nie była przekonana tym
pomysłem, zgodziła się. W sumie, co miała do stracenia?
Wstała, a ich ciała kolejny raz tego
wieczoru zatchnęły się. Jego prawa dłoń spoczęła na jej talii,
a lewą rozprostował w łokciu z jej prawą.
- To pozycja startowa. Teraz zrobimy
taki jakby kwadrat – parsknęła – Nie śmiej się! – Zbeształ
ją wesoło.
I tak zaczęli tańczyć. Wolno, co
chwilę potykając się o swoje stopy. W końcu Laura załapała, o
co chodzi i zaczęło wychodzić jej to sprawniej. Zaczynali
współpracować, ich ciała zgrały się. Stali się jednością.
- Świetnie! A teraz nie patrz pod
nogi, tylko na mnie.
Ostrożnie przeniosła wzrok na
mężczyznę, nie przerywając tańczyć. Uśmiechał się szeroko.
Spojrzała w jego brązowe oczy. Lubiła w nie patrzeć. Wszystko
wtedy zamierało, a dla niej liczyło się tylko tu i teraz.
Uśmiechnęła się delikatnie. Do jej nozdrzy dobiegł zapach wody
kolońskiej i whisky, co dawało zniewalającą mieszankę. W
powietrzu za to dało się czuć lekki zapach dymu papierosowego, a
także chemii, która zawszę między nimi była, od ich pierwszego
spotkania. To wszystko hipnotyzowało ją. Muzyka przestała grać,
zapach odurzał. Nagle, niczym w transie, nadepnęła mu na stopę.Sykną, a to ocuciło Laurę.
- Przepraszam! – Powiedziała
szybko, nadal lekko nieprzytomnie, mrugając powiekami.
- Nie, nic się nie stało –
uśmiechnął się krzywo. - Każdemu zdarza się nie właściwy
krok.
- Mówiłam, że jestem beznadziejna –
spuściła głowę. Momentalnie wszystko prysło.
- Ejj.. nie mów tak. – Podniósł
do góry jej podbródek i spojrzał w jej oczy – spróbujemy
jeszcze raz, okej?
Pokiwała głową i powrócili do
pozycji startowej. Następne potknięcia przyprawiały ich o lekki
uśmiech, co niedługo potem poprawiło jej nastrój. Śmieli się
coraz głośniej, a nogi coraz bardziej zaczynały im się plątać.
Nagle Mike zahaczył o dywan i jak
długi upadł na swoje szlachetne cztery litery.
Laura nie potrafiła powstrzymać
rechotu. Było to takie śmieszne…
- Pokraka – wydukała poprzez
śmiech. – Chodź, pomogę Ci wstać – dodała, po lekkim
uspokojeniu się.
Ale gdy ujął jej dłoń, wybuchła
kolejną falą śmiechu.
- Gdybyś tylko mógł zobaczyć swoją
minę! – Zaczęła go parodiować, zmieniając mimikę twarzy.
Zrobiła krok do tyłu, usiłując
zrobić przestraszoną minę, zacisnęła powieki i…
Poczuła, jak jej stopa zaplątuje się
o nogę od stołu, potem stan przyspieszonej grawitacji. Jak to
dobrze, że dywany był miękki. Upadła na plecy, a czarnowłosy,
który nie zdążył załapać równowagi, poleciał na nią
Zaczęli się dziko śmiać, alkohol
szumiał im w głowie.
- I kto tu jest pokraką? – Zapytał
on, kładąc głowę na jej mostku.
Chichrali się parę minut, ale w
którymś momencie rozbawienie ich opuściło, a przyszła powaga.
Popatrzyli na siebie spanikowani, zdając sobie sprawę z pozycji, w
jakiej się znajdują. Prawa noga Laury, niczym pęd, oplotła go w
pasie, a jego głowa leżała w jej dekolcie, między piersiami, tuż
przy czwartym guziku.
Jego oddech przyspieszył, jej stał
się bardziej płytki. Spojrzała kolejny raz tego wieczoru w jego
brązowe oczy, on zatopił się w jej niebiesko – szarych.
- Chodź do mnie…- wymamrotała.
Przybliżył się do niej posłusznie.
Laura przymknęła powieki, ujęła jego twarz w swoje dłonie,
pocałowała go. Jednakże nie doczekała się odpowiedzi.
Otworzyła gwałtownie oczy, posyłając
mu pytające i zawiedzione spojrzenie. Była pewna, że chce tego
samego co ona. A więc dlaczego jej się nie oddał?
- Rano będziesz tego żałować –
powiedział jedynie.
- Ale to będzie rano – odparła i
podjęła nieudolną próbę pocałowania go. – Nie wygłupiaj się
– mruknęła
- Jesteś pijana, ja w sumie też.
Chciałbym, że gdybyś zaczęła mnie całować, zrobiła to
świadomie. A w dodatku, co by się stało, gdyby sprawy zaszły za
daleko? Nie jestem pewny, czy byśmy potrafili się powstrzymać…
- Właśnie dlatego całą winę
możemy zrzucić na alkohol.
- Nie – powiedział stanowczo.
Spojrzała na niego z wyrzutem. – Kiedy indziej – dodał,
łagodząc wyraz twarzy. Ona także się rozluźniła.
- Jak chcesz – odparła, prawie
wzruszając ramionami – nie wiesz, co tracisz – uśmiechnęła
się uwodzicielsko.
On jedynie położył policzek na jej
piersiach. Spojrzał na jej za głęboki dekolt i cicho westchnął.
Dobrze wiedział, co traci.
Przytuliła go mocno za głowę.
- Ale wiesz, że Cie kocham?
Uśmiechnął się. Zawsze to mówiła,
gdy była wstawiona…
- Ale ja tym razem mówię serio.
…i zawsze następnego dnia się
tego wypierała.
- Ja ciebie też – szepnął –
nawet nie wiesz, jak bardzo…
Nie był pewny, czy to usłyszała, bo
w zamian do jego uszu dobiegło ciche pochrapywanie. Zasnęła.
Wyswobodził się z jej objęć i
wstał. Popatrzył na nią dłuższą chwilę. Dlaczego aż tak
bardzo chciał żyć fair? Następnie wyłączył muzykę i wziął
ją na ręce. Cicho jęknęła, a on poczuł, jak się rumieni. Ile
on miał lat! Myślał, że już dawno z tego wyrósł.
Zaniósł ją na górę i położył
na swoim łóżku w sypialni, a sam zajął miejsce po drugiej
stronie materaca. To z lenistwa. Nie chciało mu się sprzątać tego
burdelu w salonie i odkurzać kanapy. Gdy już ułożył się
wygodnie, usłyszał, jak skrzypi łóżko i poczuł, jak dziewczyna
przewraca się na bok. Położyła mu głowę na piersi, jęcząc coś
przez sen. Objął ją ramieniem i pocałował we włosy.
Niedługo potem, gdy zegar wybijał
czwartą nad ranem, zasnął.
Łał *-*
OdpowiedzUsuńTo jest takie.cudowne. Mam nadzieję, że Laura zaniedlugo powie swiadomie że go kocha. A potem do lozka e.e tak e.e
Przepraszam za bkedy. ale jestem na yelefonie ;) pozdrawiam i weny
Bardzo się cieszę, że piszesz dalej, bo... No wiesz, nie mogłam się pogodzić z myślą, że to tak zostawisz. Nadal najbardziej podoba mi się klimat. Nie zaniedbałaś go nawet w poprzednim rozdziale, który cały czytałam z oczami na pół metra i szczęką na podłodze. Szkoda, że tak krótko, no ale najwyraźniej tak wolisz. Ja tam się nie wtrącam. Tylko piszę co mi palce na klawiaturę przyniosą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam jutro na mojego bloga, gdyż wstawię nowy rozdział. :)
Wiem, że dawno nie komentowałam, ale cóż... Czyste lenistwo. Wbrew pozorom ja nie zapomniałam!
OdpowiedzUsuńJejku, to było takie słodkie <3 Bardzo przyjemnie się czytało, zwłaszcza moment, kiedy dwie "pokraki" wylądowały na dywanie. Eh, kobiety. Żeby też na trzeźwo wszystko wydawało się tak proste i oczywiste jak po alkoholu ;)
Pozdrawiam, zdrówka i weny ♥