Rok
2013
Są chwile, by działać, i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los.
Paulo Coelho
Podbiegł do jej łóżka i padł na
kolana, a w ręce ujął jej twarz.
- Laura...? – Wyjąkał. Był za
bardzo zszokowany jej wyglądem. Jego oczy zaszkliły się i poczuł
dziwny uścisk w żołądku. Tak samo wyglądała Anna w dniu swej
śmierci. – Słyszysz mnie? Błagam, odezwij się! – Powiedział
na tyle głośno, na ile pozwalało mu ściśnięte gardło. Po jego
policzku popłynęła łza.
Kobieta nie reagowała. Wydawała się
być zimna, choć wszelkie fizjologiczne potrzeby zostały zachowane.
Nie mogła się poruszać. Zapadła w śpiączkę i on dobrze o tym
wiedział. Ale jakoś nie potrafił tego pojąć.
Pocałował ją delikatnie w perlące
się od potu czoło.
Widok poobijanej i posiniaczonej
Laury był nie do zniesienia. Spojrzał na jej prawą dłoń, gdzie
widniała okropna rana po wbitym szkle z butelki. Nie skrzywił się.
Nawet nie przyszło mu to do głowy.
- Kto ci to zrobił? – Szepnął
walcząc z kolejną falą łez.
Było to pytanie retoryczne. Dobrze
wiedział, kto to może być. Jej mąż. Zacisnął szczękę.
Dlaczego wcześniej nie zabrał jej
do siebie? Dlaczego dopuścił, aby znalazła się w takim stanie?
Powinien się nią zaopiekować. A on poległ w tak ważnym momencie.
Złości zapanowała nad jego jestestwem. Przez jego umysł
przedzierała się tylko jedna myśl: „zemsta”. Zemsta za całe
lata upokarzania Laury. Za jej ból i łzy. Za wszystkie wyrządzone
jej krzywdy…
Tępą ciszę przerywało miarowe
pikanie respiratora. Serce Laury biło miarowo. Klatka piersiowa
unosiła się i opadała. Choć była w ciężkim stanie, żyła.
Była jeszcze nadzieja, że wyzdrowieje.
Złapał i ścisnął chłodną dłoń
kobiety, dając jej przy tym krzty otuchy, a raczej sobie. Dotyk jej
aksamitnego ciała działał na niego uspokajająco.
- Nie wrócisz już do tego piekła –
szepnął – Zamieszkasz ze mną. Będę miał pewność, ze jesteś
bezpieczna. Wniesiesz pozew do sądu o rozwód. Nie zniosę kolejnego
widoku ciebie poobijanej…
Odgarnął irytujący, brązowy kosmyk
włosów, który zwisał koło jej ust, za ucho. Ciepłymi palcami
gładził jej czoło, brwi, nos, policzki, kości policzkowe, linię
szczęki, usta… Jej ciało mogło być nieprzytomne, ale odczuwała
wszystko – każdy dotyk, każde muśnięcie. Mike pochylił się i
przyłożył swój policzek do jej. Taki ciepły i mocny – to były
dwa słowa, które go idealnie opisywały.
Delikatne pocałunki wędrowały
trasą, którą wcześniej pokonały jego palce. To była nowość –
zwykle czekał na jej pozwolenie, to ona musiała wszystko inicjować,
co było z jednej strony rozczulające, a z drugiej denerwujące.
Teraz jednak w jego dotyku czuć było desperację, a gdy pocałował
ją w usta, od razu było wiadomo, że nie robi tego z przypływu
pożądania, lecz z rozpaczy.
- Obudź się… Błagam, Lauro…
Obudź się.
Daleko jej było do Śpiącej
Królewny. Nie wiadomo, jaki ten pocałunek by nie był, i tak by jej
nie zbudził.
Mike poczuł, jak po jego policzku
spłynęła kolejna łza.
- Lauro… Proszę, obudź się. Nie
zostawiaj mnie – jego głos był przepełniony goryczą. Wciąż
był nad nią pochylony, jego usta, gdy się poruszały, drażniły
jej wargi – Przez ostatnie dwa lata uświadomiłem sobie, że
jesteś jedyną osobą, na której tak bardzo mi zależy… Zdałem
sobie sprawę, że bez twoich ciepłych słów pocieszenia, kiedy
było ze mną naprawdę źle, nie dałbym rady podnieść się
ponownie. To ty mi pomogłaś, dawałaś nadzieję. Chcę z tobą
żyć, tak po prostu. Chcę być obok, żeby żaden skurwysyn nie
mógł cię skrzywdzić. Kocham cię, Lauro.
Był pewny, że ona gdzieś, przez
sny, które śniła słyszała jego wyznanie. I był też pewny, że
gdyby mogła, zadeklarowałaby o tym samym.
Westchnął i pogładził ją ostatni
raz po czole.
- Muszę już iść…
Wstał i z ociąganiem ruszył do
drzwi. Odwrócili się jeszcze przed wyjściem i popatrzył na jej
nieruchome oblicze, a w jego oczach zabłysła nadzieja, jakby Laura
nagle miała się ocknąć i spojrzeć na niego niebiesko – szarymi
oczami.
Jednak nic takiego się nie
wydarzyło.
W jego sercu gościł smutek, żal i
ból. Ale gdy wyszedł ze szpitala poczuł coś jeszcze – złość.
Złość na osobę, która dopuściła się tak strasznego czynu.
Przez jego umysł przedarła się tylko jedna myśl: „Zabije
skurwysyna”. Może nie od razu chciałby go zabijać. Zdepczesz
pluskwę, a siedzisz za kratkami jak za człowieka, ale chciał mu
dać nauczkę, aby wreszcie dał Laurze spokój. Miał zamiar zrobić
to już wcześniej, lecz kobieta go powstrzymywała. Ale skoro leżała
nie przytomna…
Złapał pierwszą lepszą żółtą
taksówkę i jak najkrótszą drogą dostał się do mieszkania
Laury.
Czy to, co teraz zrobi będzie
prymitywne?
Owszem.
A czy zachowanie jej męża było
prymitywne?
Jak diabli.
Więc chyba może nie mieć wyrzutów
sumienia?
Na pewno nie będzie ich miał…
Zachęcam do kliknięcia przycisku "Dołącz do tej witryny" :)
Nie jestem pewna, czy coś jeszcze się tutaj pojawi przed
świętami, więc chcę życzyć Wam ciepłych rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, odpoczynku w ten szczególny czas i wymarzonych prezentów od św. Mikołaja, najlepiej tego, który widnieje na złączonym obrazku ;)
Trochę smutne, ale bardzo ciekawie napisane. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Laura wyzdrowieje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://krainanovitas.blogspot.com/
Piękne, masz wyobraźnię, tylko proszę nie zmarnuj jej.
OdpowiedzUsuńZnowu odebrało mi mowę. To jest.. piękne.
OdpowiedzUsuńBiedna Laura, biedny Mike. Mam nadzieję, że da nauczkę mężowi Laury. Bo jak nie to sama to zrobię.
Komentowalas BIO? (nowy Blog)
Pozdrawiam, życzę również udanych świąt i weny ;) no i takiego Mikołaja, jak na obrazku.
Łooo... Piękne i smutne w jednym. :')
OdpowiedzUsuńChyba zagoszczę tutaj na dłużej.
No nic. Życzę weny i do następnego.
Zapraszam, może spodoba Ci się moje opowiadanie.
http://opowiadanialinkinpark2.blogspot.com/
Ech, opiekuńczy Mike...
OdpowiedzUsuńDlaczego nie opisałaś tego, jak tłucze męża Laury? No błagam, tak by mi się to spodobało... Napisz to kiedyś, proszę. Długo i brutalnie. Niech sobie powalczą. Niech będą emocje, sadyzm (tylko co do męża xD) i wszystko inne. Proszę.
Życzę weny i pozdrawiam.
pierwsze co rzuciło mi się w oczy gdy weszłam na Twojego bloga to bardzo ładny wygląd, pomijając już opowieść, która jest bardzo wzruszająca świetne jest to że do każdego rozdziału dodajesz piękny gif. Będę wpadać tu częściej :)
OdpowiedzUsuńPiękne, cudowne, ale też smutne. Stwierdzam, że będę tutaj częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój Blog [klik]
Droga moja Emily.
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję, że do mnie napisałaś. Wpadać i komentować można u mnie zawsze. Pogryzłam tylko Vilen, bo zaczęła mi głupio i bez sensu spamować. Doceniam natomiast komentarze moich czytelników i jestem wzruszona, że pomimo mojej bardzo długiej już nieobecności wciąż napływają.
Tak, wszystko u mnie już w porządku. Od pewnego czasu szykuję się, by zrobić wjazd na blogi i wrócić na stałe, tylko potrzebuję do tego trochę czasu. Każdy pisarz, czy amator, czy profesjonalista wie dobrze, że Panna Wena to głupia suka, która przypałętuje się najczęściej podczas siedzenia na kiblu w odwiedzinach u przyjaciół rodziny lub na ważnym apelu w szkole.
Cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę i dziękuję za twoje wsparcie.
Do zobaczenia.
Piękne.
OdpowiedzUsuńBoże no, pozazdroscić talentu. Przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz, ale cóż. Jestem zmeczona, bezsennosc wykańcza, a po drugie święta.
Ale jestem.
Uwielbiam cię.
Znów się popłakałąm. Nie wiem jak ty to robisz, ale oby tak dalej.
Weny i zapraszam do mnie ;)
Przyznaję Ci nominację do Liebster Blog Award, więcej szczegółów na moim blogu http://ignavissemperferiae.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Tego całego mężusia Laury to bym zadusiła gołymi rękami. Nie mam szacunku do takich ludzi i nigdy nie będę miała, choćby do tych stworzonych na rzecz opowiadania xD
OdpowiedzUsuńWiem, że tak będzie, ale no niech Laura przejrzy na oczy, bo w końcu przejrzy, i uwolni się od tego drania. Biedna niech do zdrowia wraca szybko.