poniedziałek, 10 listopada 2014

Jestem Twoim aniołem stróżem. |część 2

         Na zbyt wąskim fotelu, leżeli przytuleni do siebie, rozmawiając o wielu rzeczach, lecz każde z nich usilnie omijało temat tego, co będą robić, jak się stąd uwolnią. Było oczywiste, że ani jego żona, ani jej chłopak nie będą zadowoleni z ich przyjaźni.
- Przyrzeknij, że będziesz dzwonił… – szepnęła
- …i wysyłał kartki na święta – dodał.
Parsknęła
- To brzmi jak obietnice nastolatków.
- Trochę. – Przyznał rację – napiszę dla ciebie piosenkę. Będzie na naszej nowej płycie.
- O, tworzycie nowy album? – Zainteresowała się. – Jaki on będzie?
- Głośny – odpowiedział, a dziwny błysk pojawił się w jego oczach, tak jak kolejny na niebie. Burza chyba jednak nie miała zamiaru przeminąć.
Przywarła do niego, wystraszona, a on oplótł ją ramionami ciaśniej. Mike miał swój własny, specyficzny zapach, który sprawiał, że czuła się jak po narkozie. Chwilę nacieszyła się nim, ale zaczynało brakować jej powietrza. Niewątpliwie byłaby to przyjemna śmierć w jego ramionach, ale chciała jeszcze pożyć parę lat. Podniosła gwałtownie głowę do góry, nieświadomie przejeżdżając swoimi ustami po jego szyi, brodzie, która lekko ją pokuła, zatrzymując się na jego ciepłych i miękkich wargach. Otworzył gwałtownie oczy, a ona poczuła jego oddech na swojej twarzy. Żadne z nich nie wiedziało, jak ma się zachować. Leżeli tak kilka chwil, wpatrzeni w siebie, w pół ciemności. Rozbrzmiał kolejny, głośny grzmot, powodując, że Laura niemalże podskoczyła, ocierając się o niego. To go trochę ocuciło. Nigdy nie był mężczyzną, który wykorzystywał sytuacje, zawsze starał się być wierny swojej żonie, ale w tym momencie, sam nie wiedział, co strzeliło mu do głowy. Był otumaniony jej ciepłem, bliskością, że niepewnie poruszył ustami i pocałował ją. Dziewczyna nie spodziewała się takiej reakcji, więc dopiero po chwili oddała pieszczotę. Jego pocałunki stawały się bardziej namiętne za każdym razem, a ona objęła go jedną nogą w pasie, pragnąc być bliżej. Jego ręka niepewnie i niemrawo poruszała się po jej ciele, przejeżdżając po udach, pośladkach, aż schowała się pod koszulką. Z każdą chwilą zatracała się w jego ustach. Była pewna, że tak właśnie wygląda raj. Zawsze gdzieś tam w środku o tym marzyła, a gdy jego rozgrzane usta ześlizgnęły się na jej szyję i rękami zaczął rozpinać jej koszulę, opamiętała się. Przecież nie mogli tego zrobić, tutaj, na jakieś wysepce na Oceanie Spokojnym. W kraju czekał na nią jej chłopak, a na niego żona. W jego głowie także toczył się podobny huragan, ale chciał więcej. Pragnął tego od momentu, kiedy pierwszy raz ją spotkał, w 2002 bądź 2003. Zakrywał się kolorem oczu, ale sam dobrze wiedział, że to jednak nie o to chodziło.
Z tymi myślami, jego pocałunki słabły, a Laura lekko odsunęła się od niego.
Teraz to nie był ten czas. Może los ma dla nich coś jeszcze w zanadrzu?
- Przepraszam – mruknęła zapinając guziki i dla bezpieczeństwa wracając na swój fotel. Długo wpatrywał się w jej plecy, aż zasnęła, nie zważając na burze za oknem, a potem złapał się za głowę. Co on wyrabiał?
Między trzydziestym, a trzydziestym pierwszym dniem katastrofy, przybyła pomoc. Najpierw odbyli kilka kilometrów promem, potem wsiedli na pokład samolotu. Przez całą podróż rozmawiali wesoło. Tak, jakby nic się nie wydarzyło. Gdy wysiadali, Mike lekko uścisnął dłoń Laury. Był to znak otuchy a także przyjaźni, która może trwać jeszcze długo.
- Mike! – Usłyszał ten dobrze znany mu głos. Jego żona rzuciła mu się na szyję – tak się martwiłam!
Objął ją mocniej i pocałował czule. Tak dobrze było znowu wdychać jej zapach i trzymać ją w ramionach. Oparł głowę na jej wgłębieniu obok szyi i spojrzał na Laurę, która stała w ramionach swojego męża. Wymienili krótkie spojrzenia, a potem każde poszło w swoja stronę.
Był to początek końca. Rok 2012 przyniósł ze sobą szczęście, jak i rozpacz. Przez te dwa lata Mike i Laura pisywali do siebie e-maile, wymieniali się pocztówkami z wakacji. Przez szybkie tępo, jakie Mike narzucił sobie z zespołem, trochę zaniedbał dziewczynę. Obiecywał sobie, że po wydaniu płyty „Living Things” wynagrodzi jej to. Była jego przyjaciółką.


4 komentarze:

  1. Ojej *-*
    To było... łał. A to jak się pocałowali, no jeju. Coś niesamowitego. Czekam na więcej.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, to dużo dla mnie znaczy.
      I na pewno zajrzę do ciebie. :)

      Usuń
  2. Ten rozdział jakoś tak... nie wiem, chyba bardziej przypadł mi do gustu. Zabrakło mi tylko wyraźnego oddzielenia od siebie sceny pożegnania Laury i Michaela i powitania Anny. Powinnaś wrzucić tam jakąś spację, akapit, albo zwyczajnie napisać "Wtedy Mike zobaczył swoją żonę i coś tam coś tam...", wiesz, o co chodzi.
    No i mogłaś nieco rozwinąć przemyślenia Mike'a... W końcu pocałował kogoś, będąc już żonatym. I jeszcze od miesiąca siedzi na bezludnej wyspie. I podejrzewam, że ktoś tam się o niego martwił, jak zniknął na 31 dni. Troszkę to nadal nienaturalne i tak... niechlujne trochę, no ale nic.
    Post bardzo krótki, także nie będę się rozpisywać. Muszę jeszcze tylko dodać, że uwielbiam gif z Castle of Glass, który tu dodałaś i podoba mi się wygląd bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Wracam, troszkę sobie przy okazji poczytałam, tak więc czas napisać komentarz. Mimo, iż rozdzialik nie za długi, bardzo przypadł mi do gustu, a szczególnie przez opis rozpoczynający się sceną pocałunku. Zatracić się w nim można, wszystko jest tak idealnie zobrazowane ♥ Już wiem od kogo będę się uczyła opisywać takie sceny ;)
    Ciekawi mnie co dalej będzie, aczkolwiek dzisiaj nie dam rady już więcej przeczytać mimo, iż jak wspomniałam, rozdzialki nie za długi. Wrócę jutro z nowym komentarzem, pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny. Za wszystkie bardzo szczerze dziękuję.