Na zbyt wąskim fotelu, leżeli
przytuleni do siebie, rozmawiając o wielu rzeczach, lecz każde z
nich usilnie omijało temat tego, co będą robić, jak się stąd
uwolnią. Było oczywiste, że ani jego żona, ani jej chłopak nie
będą zadowoleni z ich przyjaźni.
- Przyrzeknij, że będziesz dzwonił…
– szepnęła
- …i wysyłał kartki na święta –
dodał.
Parsknęła
- To brzmi jak obietnice nastolatków.
- Trochę. – Przyznał rację –
napiszę dla ciebie piosenkę. Będzie na naszej nowej płycie.
- O, tworzycie nowy album? –
Zainteresowała się. – Jaki on będzie?
- Głośny – odpowiedział, a dziwny
błysk pojawił się w jego oczach, tak jak kolejny na niebie. Burza
chyba jednak nie miała zamiaru przeminąć.
Przywarła do niego, wystraszona, a on
oplótł ją ramionami ciaśniej. Mike miał swój własny,
specyficzny zapach, który sprawiał, że czuła się jak po
narkozie. Chwilę nacieszyła się nim, ale zaczynało brakować jej
powietrza. Niewątpliwie byłaby to przyjemna śmierć w jego
ramionach, ale chciała jeszcze pożyć parę lat. Podniosła
gwałtownie głowę do góry, nieświadomie przejeżdżając swoimi
ustami po jego szyi, brodzie, która lekko ją pokuła, zatrzymując
się na jego ciepłych i miękkich wargach. Otworzył gwałtownie
oczy, a ona poczuła jego oddech na swojej twarzy. Żadne z nich nie
wiedziało, jak ma się zachować. Leżeli tak kilka chwil, wpatrzeni
w siebie, w pół ciemności. Rozbrzmiał kolejny, głośny grzmot,
powodując, że Laura niemalże podskoczyła, ocierając się o
niego. To go trochę ocuciło. Nigdy nie był mężczyzną, który
wykorzystywał sytuacje, zawsze starał się być wierny swojej
żonie, ale w tym momencie, sam nie wiedział, co strzeliło mu do
głowy. Był otumaniony jej ciepłem, bliskością, że niepewnie
poruszył ustami i pocałował ją. Dziewczyna nie spodziewała się
takiej reakcji, więc dopiero po chwili oddała pieszczotę. Jego
pocałunki stawały się bardziej namiętne za każdym razem, a ona
objęła go jedną nogą w pasie, pragnąc być bliżej. Jego ręka
niepewnie i niemrawo poruszała się po jej ciele, przejeżdżając
po udach, pośladkach, aż schowała się pod koszulką. Z każdą
chwilą zatracała się w jego ustach. Była pewna, że tak właśnie
wygląda raj. Zawsze gdzieś tam w środku o tym marzyła, a gdy jego
rozgrzane usta ześlizgnęły się na jej szyję i rękami zaczął
rozpinać jej koszulę, opamiętała się. Przecież nie mogli tego
zrobić, tutaj, na jakieś wysepce na Oceanie Spokojnym. W kraju
czekał na nią jej chłopak, a na niego żona. W jego głowie także
toczył się podobny huragan, ale chciał więcej. Pragnął tego od
momentu, kiedy pierwszy raz ją spotkał, w 2002 bądź 2003.
Zakrywał się kolorem oczu, ale sam dobrze wiedział, że to jednak
nie o to chodziło.
Z tymi myślami, jego pocałunki
słabły, a Laura lekko odsunęła się od niego.
Teraz to nie był ten czas. Może los
ma dla nich coś jeszcze w zanadrzu?
- Przepraszam – mruknęła zapinając
guziki i dla bezpieczeństwa wracając na swój fotel. Długo
wpatrywał się w jej plecy, aż zasnęła, nie zważając na burze
za oknem, a potem złapał się za głowę. Co on wyrabiał?
Między trzydziestym, a trzydziestym
pierwszym dniem katastrofy, przybyła pomoc. Najpierw odbyli kilka
kilometrów promem, potem wsiedli na pokład samolotu. Przez całą
podróż rozmawiali wesoło. Tak, jakby nic się nie wydarzyło. Gdy
wysiadali, Mike lekko uścisnął dłoń Laury. Był to znak otuchy a
także przyjaźni, która może trwać jeszcze długo.
- Mike! – Usłyszał ten dobrze
znany mu głos. Jego żona rzuciła mu się na szyję – tak się
martwiłam!
Objął ją mocniej i pocałował
czule. Tak dobrze było znowu wdychać jej zapach i trzymać ją w
ramionach. Oparł głowę na jej wgłębieniu obok szyi i spojrzał
na Laurę, która stała w ramionach swojego męża. Wymienili
krótkie spojrzenia, a potem każde poszło w swoja stronę.
Był to początek końca. Rok 2012
przyniósł ze sobą szczęście, jak i rozpacz. Przez te dwa lata
Mike i Laura pisywali do siebie e-maile, wymieniali się pocztówkami
z wakacji. Przez szybkie tępo, jakie Mike narzucił sobie z
zespołem, trochę zaniedbał dziewczynę. Obiecywał sobie, że po
wydaniu płyty „Living Things” wynagrodzi jej to. Była jego
przyjaciółką.
Ojej *-*
OdpowiedzUsuńTo było... łał. A to jak się pocałowali, no jeju. Coś niesamowitego. Czekam na więcej.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
Bardzo dziękuję, to dużo dla mnie znaczy.
UsuńI na pewno zajrzę do ciebie. :)
Ten rozdział jakoś tak... nie wiem, chyba bardziej przypadł mi do gustu. Zabrakło mi tylko wyraźnego oddzielenia od siebie sceny pożegnania Laury i Michaela i powitania Anny. Powinnaś wrzucić tam jakąś spację, akapit, albo zwyczajnie napisać "Wtedy Mike zobaczył swoją żonę i coś tam coś tam...", wiesz, o co chodzi.
OdpowiedzUsuńNo i mogłaś nieco rozwinąć przemyślenia Mike'a... W końcu pocałował kogoś, będąc już żonatym. I jeszcze od miesiąca siedzi na bezludnej wyspie. I podejrzewam, że ktoś tam się o niego martwił, jak zniknął na 31 dni. Troszkę to nadal nienaturalne i tak... niechlujne trochę, no ale nic.
Post bardzo krótki, także nie będę się rozpisywać. Muszę jeszcze tylko dodać, że uwielbiam gif z Castle of Glass, który tu dodałaś i podoba mi się wygląd bloga :)
Witaj!
OdpowiedzUsuńWracam, troszkę sobie przy okazji poczytałam, tak więc czas napisać komentarz. Mimo, iż rozdzialik nie za długi, bardzo przypadł mi do gustu, a szczególnie przez opis rozpoczynający się sceną pocałunku. Zatracić się w nim można, wszystko jest tak idealnie zobrazowane ♥ Już wiem od kogo będę się uczyła opisywać takie sceny ;)
Ciekawi mnie co dalej będzie, aczkolwiek dzisiaj nie dam rady już więcej przeczytać mimo, iż jak wspomniałam, rozdzialki nie za długi. Wrócę jutro z nowym komentarzem, pozdrawiam! ♥