Jest środek nocy. Czuję potrzebę, aby to zdjęcie znalazło się a tym blogu. Może kolejny już raz. Może pierwszy.
Chcę znów zacząć pisać, jak kiedyś, o wszystkim i o niczym. Uwolnić się z okowy nieskazitelnej składni i deklinacji. Pisać z serca, a nie z głowy. Czuć tę wenę, do której inwokację tworzyli najświetniejsi tego świata. Może trzeba znaleźć Muzę przez wielkie “m”. Bądź muzykę, brzęczącą w słuchawkach. Marny los wypalonego twórcy, zapomnianego Wajdeloty.
Od dłuższego czasu na tym blogu panuje susza. Oficjalnie zawieszam opowieść, zostawiam zakończenie w próżni.
Możecie mi wierzyć: bardzo, ale to bardzo chcę dokończyć tę historię, znaleźć dla niej puentę. Może nawet jakiś morał. Ostatnimi czasy zaczęłam intensywnie myśleć o tym, co mogę napisać. Albo inaczej: jak to napisać. Plan mam od pierwszego rozdziału. Może za kilka miesięcy pojawi się kilka ostatnich rozdziałów i epilog wieńczący historię Laury. Może. W przeciwnym razie jest to już ostatni wpis tutaj.
Z tego też powodu dziękuję z całego serca każdemu, kto był na tym blogu. Pisanie dla was było największą twórczą radością w moim życiu. Jeśli ktoś jeszcze tutaj zagląda, dajcie śmiało znać. Nawet z anonima.
Wasza Em
13.12.2020
Jakoś tak tutaj pusto... Dzięki za historie i wspomnienia. Jeszcze bede zaglądać czasem i zerkać czy jest coś nowego. Masz talent.
OdpowiedzUsuńPiękne... Czarno-białe fotografie są bardzo urzekające
OdpowiedzUsuń