sobota, 4 kwietnia 2015

Bonjour


Rok 2015



Le coeur a ses rai sons que la raison ne connaît point. 

*Serce ma swoje racje, których rozum nie zna…...


Przysłowie francuskie


     Stałam nad wielkim kufrem i obracałam w palcach małą, pozłacaną wieżyczkę Eiffela. Uśmiechnęłam się pod nosem czując ciepły powiew wspomnień. Ten przedmiocik został zakupiony w Paryżu, podczas mojej pierwszej podroży z Michaelem. 
Na powrót cofnęłam się w tamten czas.

                                                          ~*~

Można by było pomyśleć, że po trzech tygodniach budzenia się w jednym łóżku razem z Michaelem Shinodą, przytulona do niego, przyzwyczaiłam się.
Ale to wcale nie jest tak.
Każdy jego dotyk, szept, muśnięcie, pocałunek jest czymś nowym. Nadal nie potrafię zrozumieć, że to, co się teraz dzieje jest prawdziwe. Mam wrażenie, że to tylko sen, piękny sen, w którym główne role gramy my. Nic innego się nie liczy.
Ciepłe promienie słoneczne muskają moja twarz poprzez czerwone zasłonki. Mrużę oczy, a potem wodzę wzrokiem po naszej hotelowej sypialni. Mój wzrok zatrzymuje się na dużym, pluszowym misiu, który siedzi przy stole. Jest to nagroda z parku Asterixa i prezent dla mnie od mojego chłopaka. Oczami pamięci widzę jego pełną skupienia twarz, gdy próbował małą piłką wcelować w puszki stojące w piramidzie, tak, aby wszystkie pospadały z drewnianej platformy. Zaciskał komicznie zęby, aby potem je rozluźnić, a kąciki ust podnieść do góry w triumfalnym uśmiechu – udało mu się, bowiem stracić wszystkie puszki za pierwszym razem.
- Bonjour – szepcze zachrypnięty Mike, wyrywając mnie z zamyśleń. Wtula twarz w zasłonę moich brązowych, spływających po szyi włosów i wdycha mój zapach. Odkąd przebywamy w Paryżu, wita się ze mną po francusku.
- Nawzajem. Bonjour. – Mój głos jest stłumiony, bo mówię prosto w wypełnioną puchem poduszkę.
- Jak ci się spało?
Przewracam się na plecy, odgarniam włosy z oczu i dłuższą chwilę przypatruję się mu z przyjemnością. To kolejna rzecz, do jakiej się jeszcze nie przyzwyczaiłam: oglądanie Michaela. Jest tak niesamowicie przystojny, że aż zapiera dech.
- Wyśmienicie. To znaczy…nie pamiętam, co mi się śniło.
Mike przewraca się na bok i opiera głowę na dłoni, żeby lepiej mnie widzieć.
- Nic nie pamiętasz? Zero? – Pyta z zabawną nadzieją w głosie.
- Hm… zastanówmy się…- udaję, że się namyślam i pukam palcem w brodę – Pamiętam, jak gdy tylko wróciliśmy do pokoju zacząłeś smarować ten swój obrazek – kiwnięciem głowy wskazuję na sztalugę stojącą pod oknem, gdzie na białym płótnie widnieje szkic wieży Eiffla – nasz widok z okna. – Wydaje mi się, że gdy położyłam się, ty od razu zgasiłeś światło i uczyniłeś to samo, a potem zacząłeś mnie dotykać – po jego rozmarzonej minie poznaję, że i on też to pamięta. – A! I chyba przypomniałam sobie, jak mnie całowałeś,…ale nie jestem do końca pewna, czy mi się nie przywidziało…
- Nie jesteś pewna? – Pyta z uśmiechem.
- Nie… - odpowiadam rozbawiona. Już wyczuwam, co może się wydarzyć.
Mike uśmiecha się tak samo uroczo, jak dwudziestolatek patrzący na mnie z plakatu wiszącego nad łóżkiem w moim rodzinnym domu za czasów, gdy byłam jeszcze nastolatką. Następnie pochyla się nademną, moje serce zaczyna bić szybciej i zaczyna całować, a po moim ciele przechodzi gorący dreszcz – tak jak zawsze.
- Już pamiętasz? – Pyta z przyciśniętymi ustami do moich.
- Chyba tak… taki ogólny zarys – tym razem to ja przyciskam swoje wargi do jego, ciesząc się ich miękkością.
Dlaczego w ogóle znaleźliśmy się w Paryżu? Może dlatego, żeby uciec. Od natłoku pracy, a przede wszystkim od reakcji przyjaciół, którzy na wieść, że jesteśmy parą, będą obsypywać nas głupimi zdaniami typu „A nie mówiłem?”.
Tutaj jest inaczej, niż w LA. Czas stoi w miejscu, schowany w murach renesansowych budowli. Nie próbuje nawet stamtąd wychodzić, bo wie, że nie jest tu mile widziany. Ludzie wydają się bardziej przyjaźni, w powietrzu czuć szczęście, a stare, żelazne mosty uginają się pod ciężarem wielu kłódek z wygrawerowanymi imionami i nazwiskami zakochanych. Nie ma tu miejsca na łzy i problemy, jest szczęście. A może to ja wszystko inaczej postrzegam? To bardzo możliwe, bowiem wszystko się zmieniło, całe moje podejście do świata, wraz z dniem, w którym pozwoliłam się pokochać...




                                                      ~*~

Słońce nieśmiało zaglądało przez przesmyki między deszczowymi chmurami. Białe światło rozczepiało się na drobinkach wody, otaczając Paryż przepiękną tęczą. Było ciepło – taką temperaturę serwował lipiec, a i deszcz w tym miesiącu był mile widziany, szczególnie w północnej części Francji.
Usiadłam ciężko na murku, ciągnąc w dół Michaela. Mężczyzna przekazał mi jednak gestem, iż woli postać i oparł się jedną ręką o drzewo.
- Nigdy... - wysapał – Nigdy...Przenigdy....Null – zrobił zamaszysty ruch ręką. Starał się brzmieć groźnie, lecz uśmiech wpełzał mu na twarz. - Nigdy więcej nie wchodzę Z TOBĄ na wieżę Eiffela!
Zaśmiałam się i upiłam łyk wody.
Po katordze, jaką niewątpliwie jest wejście na „symbol Paryża”, mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Zejście także nie należało do łatwych, szczególnie dla Mike'a, który był co chwila poganiany przeze mnie. Nie lubiłam ociągania się, zawsze byłam w gorącej wodzie kąpana, dlatego nadawałam szybkie tępo całej wycieczce. Chciałam dzisiaj zwiedzić jeszcze kilka innych miejsc.
Michael usiadł obok mnie i przetarł dłonią twarz.
Otaczała nas teraz soczysta zieleń, którą, byłam tego pewna, Mike najchętniej schowałby do fiolki i wykorzystał do malowania obrazów. Słyszeliśmy rozmaitą mieszaninę języków i kultur. Przez to wszystko przebijały się okrzyki czarnoskórych mężczyzn, którzy w każdym języku informowali o jakości i cenie swoich towarów: „Tanio, tanio!”, „Za darmo!”- krzyczeli. Mike śmiał się, że wystarczyłoby tylko wrzucić pieniążek, a oni zadeklarowaliby wiersz w wybranej przez niego mowie. Chciał nawet zrobić przyspieszony kurs języków obcych, aby mógł dogadać się ze swoimi fanami, lecz szybko zgasiłam jego zapał.
Jednakże mimo ogólnego rozgardiaszu panował tu spokojny klimat.
Michael zdjął duży, turystyczny plecak, który dzielnie dzierżył od samego początku i włożył butelkę z wodą. W oczy błysnęła mi zawieszona na jednym z suwaków, tania, złota wieżyczka Eiffela. Została zakupiona razem z jej dziesięcioma siostrzyczkami za całe pięć euro.
Moja cała uwaga została skupiona na przedmiocie, dlatego nie zauważyłam, że obok nas przeszedł siwowłosy mężczyzna wodząc obłąkańczym spojrzeniem po turystach. Głowę miał zaprzątniętą masą myśli; może nadziejami, może marzeniami. O dwa rozmiary za duża, wypłowiała brązowa marynarka, wisiała na nim jak na wieszaku, a w jej włókna zostały wplecione różne plany i marzenia. Spoglądając na jego nieobecny wyraz twarzy i krzywo założony kapelusz, ktoś mógłby pomyśleć, że jest poetą. Ale kim on tak naprawdę był, tego nie wiedział nikt.
Nagle coś przykuło jego uwagę. Cofnął się o dwa kroki i spojrzał na nas, wzrokiem podobnym do tego, jakim obdarowuje poszukiwacz skarbów upragniony szafir. Zmrużył przenikliwie przekrwione oczęta, a spękane usta wykrzywił w grymasie przypominającym uśmiech.
- Ładna z was para! - Rzucił wesoło, po hiszpańsku, sepleniąc i plując wokoło.
Na te słowa odsunęłam się bezwiednie próbując uchronić od kropelek śliny. Mike niczego nie spostrzegł. Próbował wysilić swój mózg do podsunięcia mu propozycji, co mógł powiedzieć mężczyzna.
- Dziękujemy – wydukał w końcu niepewnie, kolejny raz w swoim życiu przeklinając się, że pozwolił sobie na zaniedbanie tego języka.
- Rzadko się zdarza, że pary tak pięknie ze sobą wyglądają – westchnął – a uwierzcie, wiem co mówię, nie raz takich jak wy widziałem! - zaśmiał się. - Gdy tak na was patrzę, wydaje mi się, że wszystkie troski od was odchodzą, wiecie? Cholera, to naprawdę rzadkość!
Popatrzył na nas chwilę przenikliwie, jakby wiedział o nas więcej niż my sami, a potem ukłonił się, szarmancko zdejmując kapelusz, i odszedł.
- Dziwny typ – mruknął Mike, gdy mężczyzna zniknął nam z pola widzenia.
Wzruszyłam tylko ramionami.








____________________________________________________________


I tym miłym akcentem...!
Jejku, a pamiętam jak wstawiałam tutaj pierwszy post.
Ten Shot, jak widać, miał dwie połowy. Jedna z nich była pisana od razu po zakończeniu głównej części, swoją drogą na lekcji chemii, a druga stosunkowo niedawno. Uznałam, że to będzie odpowiednie zakończenie. I na dokładkę romantyczne, tak, jak chciałyście.

Zostało mi jeszcze kilka opowiadań w zanadrzu, ale upchałam je do szuflady i uznałam, że nie nadają się do publikacji. Ale jeśli coś się kiedyś zmieni, to na pewno Laura i Michael w tej postaci o sobie przypomną.  
Lubię ich takich szczęśliwych. Chyba się do nich przywiązałam.
Dlatego Laura pojawi się w następnym opowiadaniu...!
Emily, zamknij się, oni jeszcze tego nie wiedzą!
Ekhm... no właśnie.
Niedługo powinny pojawić się dalsze informacje na temat tego, co tu powstanie.
A bloger nadal mnie nie lubi...

Pozdrawiam!

PS. Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie fabuły, coś nie zostało wytłumaczone i was nurtuje, zadawajcie śmiało pytania, na wszystkie odpowiem. :D


9 komentarzy:

  1. Ojej, Paryż ^^ Jak miło. Chciałabym polecieć do Paryża. Mój sąsiad był. I jak przyjechał to okazało się, że kupił mi figurkę wieży Eifella i oliwki prosto stamtąd --> to taki żart z moim imieniem. ♥
    Ale wracając...
    Podobało mi się. Opisy takie lekki i przyjemne. A najlepsze jak Mike był cały zadyszany xD
    No i co jeszcze? Jest naprawdę świetnie. Nie wiem co napisać...
    życzę wesołych świąt, wyjazdu do Paryżu i weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodko, romantycznie, Paryż, szczęśliwa Laura i Mike, czego chcieć więcej? Ten Hiszpan skradł moje serce <3 Shot lekki i przyjemny. A teraz chciałabym podsumować wszystko....Kobieto, piszesz prześwietnie, te emocje, które przeszły przeze mnie no są nie do opisania <3 Życzę Ci weny, wesołych świąt ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny naprawdę świetny
    Nic dodać nic ująć
    Jejciu fajna z nich para.
    Szkoda że to koniec.
    Napisz jeszcze jedną historię o Linkinach...błagam.
    A najbardziej o Mike'u (wiesz że ja go ubóstwiam)
    A twoje opowiadania są genialne
    Wiesz kochana wykrakałam sobie brak weny. Cholera jedna sobie poszła i nic nie mogę napisać ( może to przez to że jest pełnia księżyca, a ja zawsze tracę wenę przy niej).
    Pozdrawiam

    KiaraLP

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec? :o
    Ale jak to. ;w;
    Cudowne, po prostu cudowne. Uwielbiam to jak piszesz i poniekąd ci zazdroszczę.
    Cóż, czekam na następny projekt!
    Czekolady! (weny nie życzę, nie lubię. :D)

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku tak szybko :c Czekam na dalszą część :)
    http://odrobina-ciepla.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Czekam na kolejną część :) http://bruneheureuse.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobrze, przeczytałam jeden rozdział wyrwany z kontekstu, ale po samym stylu pisania widzę, ze drzemie w Tobie duży talent. Z chęcią zagłębię się w całą historię, więc obserwuję bez zastanowienia :)
    http://dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mówiłam Ci już o moim idealnym komentarzu, prawda? Nie potrafię teraz go odtworzyć. Może i to dobrze, bo to była emocjonalna sraczka jakiej jeszcze nawet ja sama nigdy nie napisałam.
    Będzie mi cholernie brakować tego opowiadania. Podczas czytania tego miewałam wrażenie, że jeszcze bardziej kochałam Mike'a. Nikt, absolutnie nikt, kto pisze opowiadania o Linkin Park nie przedstawia go lepiej od Ciebie. Dokładnie tak, jak to jest, gdy człowiek się zakocha. On nie robił niczego niezwykłego, a Ty potrafiłaś sprawić, że kochało się nawet to, jak trzymał kubek herbaty.
    Z całego opowiadania najbardziej podobał mi się moment, gdy Laura przyciągnęła Mike'a do siebie gdy stał na dachu i ten rozdział, gdzie biegła za autobusem, w którym był.
    Kocham Twój styl pisania. Zazwyczaj nie lubiłam opowiadań, w których jest miłość, ale to wprost uwielbiam i często wracam do niektórych rozdziałów. I to moje uwielbienie nie jest tutaj zasługą jedynie Mike'a (bo przyznam, że po małej części tak). Piszesz idealnie.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulix, twój komentarz jest jak miód na serce. Bardzo miło mi się zrobiło, gdy to przeczytałam, a szeroki uśmiech pojawił się nagle na mojej twarzy.
      Emocjonalna sraczka czy też nie, ale ja lubię czasami poczytać takie emocjonalne sraczki. :D
      Pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny. Za wszystkie bardzo szczerze dziękuję.