Rok
2015
Le coeur a ses rai sons que la raison ne connaît point.
*Serce ma swoje racje, których rozum nie zna…...
Przysłowie francuskie
Stałam nad wielkim kufrem i obracałam w palcach małą, pozłacaną wieżyczkę Eiffela. Uśmiechnęłam się pod nosem czując ciepły powiew wspomnień. Ten przedmiocik został zakupiony w Paryżu, podczas mojej pierwszej podroży z Michaelem.
Na
powrót cofnęłam się w tamten czas.
~*~
Można
by było pomyśleć, że po trzech tygodniach budzenia się w jednym
łóżku razem z Michaelem Shinodą, przytulona do niego,
przyzwyczaiłam się.
Ale
to wcale nie jest tak.
Każdy
jego dotyk, szept, muśnięcie, pocałunek jest czymś nowym. Nadal
nie potrafię zrozumieć, że to, co się teraz dzieje jest
prawdziwe. Mam wrażenie, że to tylko sen, piękny sen, w którym
główne role gramy my. Nic innego się nie liczy.
Ciepłe
promienie słoneczne muskają moja twarz poprzez czerwone zasłonki.
Mrużę oczy, a potem wodzę wzrokiem po naszej hotelowej sypialni.
Mój wzrok zatrzymuje się na dużym, pluszowym misiu, który siedzi
przy stole. Jest to nagroda z parku Asterixa i prezent dla mnie od
mojego chłopaka. Oczami pamięci widzę jego pełną skupienia
twarz, gdy próbował małą piłką wcelować w puszki stojące w
piramidzie, tak, aby wszystkie pospadały z drewnianej platformy.
Zaciskał komicznie zęby, aby potem je rozluźnić, a kąciki ust
podnieść do góry w triumfalnym uśmiechu – udało mu się,
bowiem stracić wszystkie puszki za pierwszym razem.
-
Bonjour
– szepcze zachrypnięty Mike, wyrywając mnie z zamyśleń. Wtula
twarz w zasłonę moich brązowych, spływających po szyi włosów i
wdycha mój zapach. Odkąd przebywamy w Paryżu, wita się ze mną po
francusku.
-
Nawzajem. Bonjour.
– Mój głos jest stłumiony, bo mówię prosto w wypełnioną
puchem poduszkę.
-
Jak ci się spało?
Przewracam
się na plecy, odgarniam włosy z oczu i dłuższą chwilę
przypatruję się mu z przyjemnością. To kolejna rzecz, do jakiej
się jeszcze nie przyzwyczaiłam: oglądanie Michaela. Jest tak
niesamowicie przystojny, że aż zapiera dech.
-
Wyśmienicie. To znaczy…nie pamiętam, co mi się śniło.
Mike
przewraca się na bok i opiera głowę na dłoni, żeby lepiej mnie
widzieć.
-
Nic nie pamiętasz? Zero? – Pyta z zabawną nadzieją w głosie.
-
Hm… zastanówmy się…- udaję, że się namyślam i pukam palcem
w brodę – Pamiętam, jak gdy tylko wróciliśmy do pokoju zacząłeś
smarować ten swój obrazek – kiwnięciem głowy wskazuję na
sztalugę stojącą pod oknem, gdzie na białym płótnie widnieje
szkic wieży Eiffla – nasz widok z okna. – Wydaje mi się, że
gdy położyłam się, ty od razu zgasiłeś światło i uczyniłeś
to samo, a potem zacząłeś mnie dotykać – po jego rozmarzonej
minie poznaję, że i on też to pamięta. – A! I chyba
przypomniałam sobie, jak mnie całowałeś,…ale nie jestem do
końca pewna, czy mi się nie przywidziało…
-
Nie jesteś pewna? – Pyta z uśmiechem.
-
Nie… - odpowiadam rozbawiona. Już wyczuwam, co może się
wydarzyć.
Mike
uśmiecha się tak samo uroczo, jak dwudziestolatek patrzący na mnie
z plakatu wiszącego nad łóżkiem w moim rodzinnym domu za czasów,
gdy byłam jeszcze nastolatką. Następnie pochyla się nademną,
moje serce zaczyna bić szybciej i zaczyna całować, a po moim ciele
przechodzi gorący dreszcz – tak jak zawsze.
-
Już pamiętasz? – Pyta z przyciśniętymi ustami do moich.
-
Chyba tak… taki ogólny zarys – tym razem to ja przyciskam swoje
wargi do jego, ciesząc się ich miękkością.
Dlaczego
w ogóle znaleźliśmy się w Paryżu? Może dlatego, żeby uciec. Od
natłoku pracy, a przede wszystkim od reakcji przyjaciół, którzy
na wieść, że jesteśmy parą, będą obsypywać nas głupimi
zdaniami typu „A nie mówiłem?”.
Tutaj
jest inaczej, niż w LA. Czas stoi w miejscu, schowany w murach
renesansowych budowli. Nie próbuje nawet stamtąd wychodzić, bo
wie, że nie jest tu mile widziany. Ludzie wydają się bardziej
przyjaźni, w powietrzu czuć szczęście, a stare, żelazne mosty
uginają się pod ciężarem wielu kłódek z wygrawerowanymi
imionami i nazwiskami zakochanych. Nie ma tu miejsca na łzy i
problemy, jest szczęście. A może to ja wszystko inaczej
postrzegam? To bardzo możliwe, bowiem wszystko się zmieniło, całe
moje podejście do świata, wraz z dniem, w którym pozwoliłam się
pokochać...
~*~
Słońce
nieśmiało zaglądało przez przesmyki między deszczowymi chmurami.
Białe światło rozczepiało się na drobinkach wody, otaczając
Paryż przepiękną tęczą. Było ciepło – taką temperaturę
serwował lipiec, a i deszcz w tym miesiącu był mile widziany,
szczególnie w północnej części Francji.
Usiadłam
ciężko na murku, ciągnąc w dół Michaela. Mężczyzna przekazał
mi jednak gestem, iż woli postać i oparł się jedną ręką o
drzewo.
-
Nigdy... - wysapał – Nigdy...Przenigdy....Null – zrobił
zamaszysty ruch ręką. Starał się brzmieć groźnie, lecz uśmiech
wpełzał mu na twarz. - Nigdy więcej nie wchodzę Z TOBĄ na wieżę
Eiffela!
Zaśmiałam
się i upiłam łyk wody.
Po
katordze, jaką niewątpliwie jest wejście na „symbol Paryża”,
mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą. Zejście także nie należało
do łatwych, szczególnie dla Mike'a, który był co chwila poganiany
przeze mnie. Nie lubiłam ociągania się, zawsze byłam w gorącej
wodzie kąpana, dlatego nadawałam szybkie tępo całej wycieczce.
Chciałam dzisiaj zwiedzić jeszcze kilka innych miejsc.
Michael
usiadł obok mnie i przetarł dłonią twarz.
Otaczała
nas teraz soczysta zieleń, którą, byłam tego pewna, Mike
najchętniej schowałby do fiolki i wykorzystał do malowania
obrazów. Słyszeliśmy rozmaitą mieszaninę języków i kultur.
Przez to wszystko przebijały się okrzyki czarnoskórych mężczyzn,
którzy w każdym języku informowali o jakości i cenie swoich
towarów: „Tanio, tanio!”, „Za darmo!”- krzyczeli. Mike śmiał
się, że wystarczyłoby tylko wrzucić pieniążek, a oni
zadeklarowaliby wiersz w wybranej przez niego mowie. Chciał nawet
zrobić przyspieszony kurs języków obcych, aby mógł dogadać się
ze swoimi fanami, lecz szybko zgasiłam jego zapał.
Jednakże
mimo ogólnego rozgardiaszu panował tu spokojny klimat.
Michael
zdjął duży, turystyczny plecak, który dzielnie dzierżył od
samego początku i włożył butelkę z wodą. W oczy błysnęła mi
zawieszona na jednym z suwaków, tania, złota wieżyczka Eiffela.
Została zakupiona razem z jej dziesięcioma siostrzyczkami za całe
pięć euro.
Moja
cała uwaga została skupiona na przedmiocie, dlatego nie zauważyłam,
że obok nas przeszedł
siwowłosy mężczyzna wodząc obłąkańczym spojrzeniem po
turystach. Głowę miał zaprzątniętą masą myśli; może
nadziejami, może marzeniami. O dwa rozmiary za duża, wypłowiała
brązowa marynarka, wisiała na nim jak na wieszaku, a w jej włókna
zostały wplecione różne plany i marzenia. Spoglądając na jego
nieobecny wyraz twarzy i krzywo założony kapelusz, ktoś mógłby
pomyśleć, że jest poetą. Ale kim on tak naprawdę był, tego nie
wiedział nikt.
Nagle
coś przykuło jego uwagę. Cofnął się o dwa kroki i spojrzał na
nas, wzrokiem podobnym do tego, jakim obdarowuje poszukiwacz skarbów
upragniony szafir. Zmrużył przenikliwie przekrwione oczęta, a
spękane usta wykrzywił w grymasie przypominającym uśmiech.
-
Ładna z was para! - Rzucił wesoło, po hiszpańsku, sepleniąc i
plując wokoło.
Na
te słowa odsunęłam się bezwiednie próbując uchronić od
kropelek śliny. Mike niczego nie spostrzegł. Próbował wysilić
swój mózg do podsunięcia mu propozycji, co mógł powiedzieć
mężczyzna.
-
Dziękujemy – wydukał w końcu niepewnie, kolejny raz w swoim życiu
przeklinając się, że pozwolił sobie na zaniedbanie tego języka.
-
Rzadko się zdarza, że pary tak pięknie ze sobą wyglądają –
westchnął – a uwierzcie, wiem co mówię, nie raz takich jak wy
widziałem! - zaśmiał się. - Gdy tak na was patrzę, wydaje mi
się, że wszystkie troski od was odchodzą, wiecie? Cholera, to
naprawdę rzadkość!
Popatrzył
na nas chwilę przenikliwie, jakby wiedział o nas więcej niż my
sami, a potem ukłonił się, szarmancko zdejmując kapelusz, i
odszedł.
-
Dziwny typ – mruknął Mike, gdy mężczyzna zniknął nam z pola
widzenia.
Wzruszyłam
tylko ramionami.
____________________________________________________________
I tym miłym akcentem...!
Jejku, a pamiętam jak wstawiałam tutaj pierwszy post.
Ten Shot, jak widać, miał dwie połowy. Jedna z nich była pisana od razu po zakończeniu głównej części, swoją drogą na lekcji chemii, a druga stosunkowo niedawno. Uznałam, że to będzie odpowiednie zakończenie. I na dokładkę romantyczne, tak, jak chciałyście.
Zostało mi jeszcze kilka opowiadań w zanadrzu, ale upchałam je do szuflady i uznałam, że nie nadają się do publikacji. Ale jeśli coś się kiedyś zmieni, to na pewno Laura i Michael w tej postaci o sobie przypomną.
Lubię ich takich szczęśliwych. Chyba się do nich przywiązałam.
Dlatego Laura pojawi się w następnym opowiadaniu...!
Jejku, a pamiętam jak wstawiałam tutaj pierwszy post.
Ten Shot, jak widać, miał dwie połowy. Jedna z nich była pisana od razu po zakończeniu głównej części, swoją drogą na lekcji chemii, a druga stosunkowo niedawno. Uznałam, że to będzie odpowiednie zakończenie. I na dokładkę romantyczne, tak, jak chciałyście.
Zostało mi jeszcze kilka opowiadań w zanadrzu, ale upchałam je do szuflady i uznałam, że nie nadają się do publikacji. Ale jeśli coś się kiedyś zmieni, to na pewno Laura i Michael w tej postaci o sobie przypomną.
Lubię ich takich szczęśliwych. Chyba się do nich przywiązałam.
Dlatego Laura pojawi się w następnym opowiadaniu...!
Emily, zamknij się, oni jeszcze tego nie wiedzą!
Ekhm... no właśnie.
Niedługo powinny pojawić się dalsze informacje na temat tego, co tu powstanie.
A bloger nadal mnie nie lubi...
Ekhm... no właśnie.
Niedługo powinny pojawić się dalsze informacje na temat tego, co tu powstanie.
A bloger nadal mnie nie lubi...
Pozdrawiam!
PS. Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie fabuły, coś nie zostało wytłumaczone i was nurtuje, zadawajcie śmiało pytania, na wszystkie odpowiem. :D
PS. Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie fabuły, coś nie zostało wytłumaczone i was nurtuje, zadawajcie śmiało pytania, na wszystkie odpowiem. :D
Ojej, Paryż ^^ Jak miło. Chciałabym polecieć do Paryża. Mój sąsiad był. I jak przyjechał to okazało się, że kupił mi figurkę wieży Eifella i oliwki prosto stamtąd --> to taki żart z moim imieniem. ♥
OdpowiedzUsuńAle wracając...
Podobało mi się. Opisy takie lekki i przyjemne. A najlepsze jak Mike był cały zadyszany xD
No i co jeszcze? Jest naprawdę świetnie. Nie wiem co napisać...
życzę wesołych świąt, wyjazdu do Paryżu i weny! ^^
Słodko, romantycznie, Paryż, szczęśliwa Laura i Mike, czego chcieć więcej? Ten Hiszpan skradł moje serce <3 Shot lekki i przyjemny. A teraz chciałabym podsumować wszystko....Kobieto, piszesz prześwietnie, te emocje, które przeszły przeze mnie no są nie do opisania <3 Życzę Ci weny, wesołych świąt ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny naprawdę świetny
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć
Jejciu fajna z nich para.
Szkoda że to koniec.
Napisz jeszcze jedną historię o Linkinach...błagam.
A najbardziej o Mike'u (wiesz że ja go ubóstwiam)
A twoje opowiadania są genialne
Wiesz kochana wykrakałam sobie brak weny. Cholera jedna sobie poszła i nic nie mogę napisać ( może to przez to że jest pełnia księżyca, a ja zawsze tracę wenę przy niej).
Pozdrawiam
KiaraLP
Koniec? :o
OdpowiedzUsuńAle jak to. ;w;
Cudowne, po prostu cudowne. Uwielbiam to jak piszesz i poniekąd ci zazdroszczę.
Cóż, czekam na następny projekt!
Czekolady! (weny nie życzę, nie lubię. :D)
jejku tak szybko :c Czekam na dalszą część :)
OdpowiedzUsuńhttp://odrobina-ciepla.blogspot.com
Świetne! Czekam na kolejną część :) http://bruneheureuse.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo dobrze, przeczytałam jeden rozdział wyrwany z kontekstu, ale po samym stylu pisania widzę, ze drzemie w Tobie duży talent. Z chęcią zagłębię się w całą historię, więc obserwuję bez zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńhttp://dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com/
Mówiłam Ci już o moim idealnym komentarzu, prawda? Nie potrafię teraz go odtworzyć. Może i to dobrze, bo to była emocjonalna sraczka jakiej jeszcze nawet ja sama nigdy nie napisałam.
OdpowiedzUsuńBędzie mi cholernie brakować tego opowiadania. Podczas czytania tego miewałam wrażenie, że jeszcze bardziej kochałam Mike'a. Nikt, absolutnie nikt, kto pisze opowiadania o Linkin Park nie przedstawia go lepiej od Ciebie. Dokładnie tak, jak to jest, gdy człowiek się zakocha. On nie robił niczego niezwykłego, a Ty potrafiłaś sprawić, że kochało się nawet to, jak trzymał kubek herbaty.
Z całego opowiadania najbardziej podobał mi się moment, gdy Laura przyciągnęła Mike'a do siebie gdy stał na dachu i ten rozdział, gdzie biegła za autobusem, w którym był.
Kocham Twój styl pisania. Zazwyczaj nie lubiłam opowiadań, w których jest miłość, ale to wprost uwielbiam i często wracam do niektórych rozdziałów. I to moje uwielbienie nie jest tutaj zasługą jedynie Mike'a (bo przyznam, że po małej części tak). Piszesz idealnie.
Pozdrawiam i życzę weny. :)
Ulix, twój komentarz jest jak miód na serce. Bardzo miło mi się zrobiło, gdy to przeczytałam, a szeroki uśmiech pojawił się nagle na mojej twarzy.
UsuńEmocjonalna sraczka czy też nie, ale ja lubię czasami poczytać takie emocjonalne sraczki. :D
Pozdrawiam i dziękuję.